wtorek, 26 czerwca 2007
[*]
niedziela, 24 czerwca 2007
środa, 20 czerwca 2007
piątek, 15 czerwca 2007
"Markowe" wino
Wawrzek, Roman Boryczko, Olo, pułkownik Kwiatkowski. komisarz Halski, Adaś Miauczyński...
Nie ukrywam, że ta ostatnia kreacja wywarła na mnie ogromne wrażenie. Sam aktor przyznał, iż "pozbieranie się" po filmie Koterskiego zajęło mu okrągły rok. Pamiętam, gdy Marek Kondrat wspominał w wywiadach na świeżo po "Dniu świra" o syndromie polactwa, chorej dumie, nadętej polskości toczącej od wieków nasz kraj, a dokładniej - jego obywateli.
Nie omieszkał i w czasie tego spotkania rozwinąć tej myśli. Można się było zatem dowiedzieć między innymi o nieustannym Polaków pośpiechu skontrastowanym ze spokojem kilkusetletnich, włoskich winnic, rozczarowaniu współczesną, polską kinematografią, polityką. W XI wieku, gdy na chleb mówiliśmy "beb", a na księdza "zorro" we Włoszech powstawały winnice utrzymywane po dziś dzień przez jedną familię.
Można było usłyszeć o najsłynniejszych bliźniakach i wpływie dziecięcych zabaw na obecną politykę polskiego rządu. Kto by pomyślał, że Lech z Markiem podczas zabawy armią miniaturowych żołnierzy zawsze zwyciężali Jarosława? Jeśli obecny premier bił któregoś z wojaków brata, ten odpłacał mu solidnym pacnięciem w małą jeszcze wtedy łepetynkę uświadamiając mu "kto tu rządzi". Wystarczy zapytać mury łódzkiego Grand Hotelu, gdzie podczas przerw w kręceniu filmu odbywały się te harce aktora i dwóch złodziei (wszak ukradli Księżyc).
Wiele można byłoby jeszcze pisać. Przedwojenna niemal mentalność, wspaniałe anegdoty, aksamit w głosie wspominającym Gustawa Holoubka, filmowy świat w jednej osobie.
Jeśli zatem spotkacie szanownego Marka Kondrata nie proście go bezmyślnie o autograf na serwetce z baru mlecznego, nie szczerzcie kłów do nieostrej fotografii - po prostu porozmawiajcie. To człowiek, który ma "Coś" do powiedzenia.
Spotkanie z Markiem Kondratem poprowadził Zdzisław Pietrasik
czwartek, 14 czerwca 2007
Reminescencje ReAnimacji
Z całego serca polecam obecność na tej i podobnych imprezach - śledźcie zapowiedzi wydarzeń w prasie ("Bywalec", "Wyborcza", "042" - choć czasem przekłamuje; telewizji, internecie). Manufaktura nigdy nie dostarczy takich wrażeń, choćbyście wydali nie wiem ile pieniędzy. Warto spędzić popołudnia w o wiele ciekawszych miejscach w mieście. Do rzeczy:
La Marche des Sans-Nom
reż. Jean Constantial, Nicolas Laverdure, Lucas Vigroux, Francja 2006, 5'45"
"Opowieść o żołnierzu na polu bitwy."
Happy birthday (Cumpleanos feliz)
reż. Israel Puya, Alejandro Muńoz, Anabel Jimenez, Hiszpania 2007, 6'35"
"Urodziny Miguela udają się znakomicie, ale każde marzenie może zostać zniszczone..."
Cockroach (Karaluch)
reż. Piotr Milczarek, Polska 2006, 5'23"
"Dokumentalny film animowany o życiu i zwyczajach karaluchów."
Horn ok please
reż. Joel Simon, Wielka Brytania 2006, 9'00"
"Film opowiada o przełomowym dniu w życiu hinduskiego taksówkarza o imieniu Szczęściarz. Jego celem jest zarobienie tylu rupii, by kupić sobie klimatyzowaną taksówkę."
Last train ride
reż. Gokhan Okur, Turcja 2005, 4'01"
"Film o znudzonym, zdesperowanym i samotnym człowieku w Nowym Jorku i o tym, co tkwi w jego umyśle. Pierwszy krok ku obłędowi."
The propeller bird, (Der Propellervogel)
reż. Jan Locher, Thomas Hinke, Niemcy 2005, 5'00"
"Trzy wróbelki chcą odśpiewać swój poranny trel, ale ciągle przeszkadza im jakiś dziwak – wielkie szare ptaszysko z przenośnym śmigłowcem."
Rabbit
reż. Run Wrake, Anglia 2005, 8'30"
"Bajka dla dorosłych składająca się z naklejek edukacyjnych z lat 1950-tych. Kiedy dziewczynka i chłopiec znajdują idola w brzuchu królika, spada na nich wielkie bogactwo. Na jak długo?"
Scotch
reż. Benjamin Barois, Guillaume Glachant, Francja 2006, 5'00"
"Zagubiony wśród osnutych mgłą wzgórz Szkot zaczyna pogoń za tajemniczą kobzą."
Story Ville
reż. Patrick Krafft, Florian Mounie, Marion Nove Josserand, Francja 2006, 5'54"
"Artie – trębacz – próbuje odzyskać swoją trąbkę ze świata umarłych."
Une Charogne
reż. Olivier Berry, Alexia Cui, Olivier Sipesaque, Samuel Chung-Hao Tung, Francja 2006, 4'18"
"Miłość i cierpienie. Życie i śmierć. Piękno i brzydota."
Frigo
reż. Alexandra Gasztowtt, Tristan Hocquet, Claire Michaud, Francja 2006, 5'37"
"Kiedy lodówka się nagrzewa, sytuacje może uratować jedynie super bohater."
En tus brazos
reż. Francois-Xavier Goby, Edouard Jouret, Matthieu Landour, Francja 2006, 5'14"
"Po wypadku, najlepszy tancerz tango lat 20-tych jest unieruchomiony na wózku inwalidzkim. Dzięki swojej żonie odzyskuje władzę w nogach i może cieszyć się wyimaginowanym tańcem."
Cellusions
reż. Christophe da Rocha, Guilhem Vu, Jane da Silva, Remi Roussel, Francja 2006, 2'10"
"Sześcian przemieszcza się i po wielu przekształceniach staje się człowiekiem. Człowiek ten zaczyna igrać z żywiołami."
Wszystkie opisy filmów pochodzą z oficjalnej strony festiwalu, zapraszam do jej odwiedzenia!
poniedziałek, 11 czerwca 2007
Czarne i czerwoni
W dniach 5-10.06.2007 odbywał się w Łodzi festiwal Mediatravel. Udziałem mojej skromnej osoby stała się część sobotniego pokazu "półkowników III RP", czyli jak wskazują organizatorzy filmów, które "nie mieściły się w doktrynie "poprawności politycznej" III Rzeczypospolitej.
Z przyczyn niezależnych spędziłem tam jedynie półtorej godziny, ale dość o mnie.
Zakon, pieniądze i kasety wideo
Niezwykle intrygujący okazał się dokument traktujący o Teresie Kierocińskiej - pierwszej przełożonej zakonu Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Nie będę się rozpisywał o całej fabule, ale muszę przyznać, że miejsce, które winno w swej istocie nieść światłość, wiarę w czystej postaci spowite jest mrokiem równym bądź większym jak ten średniowieczny. Zwyczajny niemalże dokument nie może ujrzeć światła dziennego z powodu sporów między siostrami zakonnymi, a środki pieniężne od sponsorów, datków rodziny Matki Teresy na zrealizowanie filmu wciąż tkwią na koncie zakonu. Twórczyni dokumentu jak sama przyznała, do dziś spłaca długi związane z jego realizacją. Pytam: gdzie są zwierzchnicy, gdzie jest władza, czy wiarę najlepiej praktykować w zamknięciu z dala od ludzi?
SiBą SiBą, tralalalala...
Kolejny dokument, na który docelowo się udałem to „Zastraszyć księdza” Macieja Gawlikowskiego. Rzecz osnuta wokół postaci księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego. O tyle ciekawa, iż okraszona komentarzem ówczesnych funkcjonariuszy krakowskiego IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Można mnie zlinczować, ale chciałbym się skupić właśnie na ich słowach (poglądy "powszechnie obowiązujące" są bowiem doskonale znane).
Generalny wniosek nasuwa się jeden - to tzw "bezpieka" obaliła komunizm w Polsce. Jedna z funkcjonariuszek słowami: "my im przysługę robiliśmy - czyściliśmy szeregi, bo kogo my wskazywaliśmy to oni wyrzucali"" określiła pomocną hierarchom działalność wskazywania księży mających na przykład intymne stosunki z kobietami.
""A jak któryś miał dziecko, babkę, groziliśmy ujawnieniem tych faktów, więc co mu bardziej się opłacało?" komentowała główny powód współpracy kleru.
["A wystarczyło znieść celibat" - jak mi podpowiedział szwagier w trakcie emisji]
Wracając do filmu - wspomniana funkcjonariuszka mówiła także o przypadkach, kiedy sami księża zgłaszali się do współpracy z SB. Powodem takiego działania było na przykład przyspieszenie podłączenia telefonu u matki jednego z krakowskich księży.
"Dziel i rządź"
Jedną z podstawowych metod działania Służby Bezpieczeństwa była dezintegracja kleru. W oczach pracowników resortu ksiądz Isakowicz - Zaleski nie wyróżniał się szczególną postawą, nie licząc swoistej krnąbrności, którą chciano wykorzystać do skłócenia krakowskiego duchowieństwa. Dość dramatyczne materiały to Wizja lokalna aka "eksperyment" w domu księdza Zaleskiego utrwalony przez milicjantów w toku śledztwa ws. pobicia księdza. Oglądamy na nim związaną, zakneblowaną ofiarę wijącą się po podłodze - ta rekonstrukcja miała miejsce niemal chwilę po autentycznych wydarzeniach. Przyznać trzeba, że dla księdza Zaleskiego jakby nie ująć "solidny łomot psychiczny".
Ciemna strona mocy
Mroczniej zarysowuje się wizja śmierci księdza Jerzego Popiełuszki:
"Grzesiek Piotrowski był ponadprzeciętnie inteligentny, nie wierzę, że on odwalił taką fuszerę, Popiełuszko to był wypadek przy pracy" wspominała rzeczona już funkcjonariuszka.
Uchylono także rąbka tajemnicy na temat "Sekcji D", mającej ponoć zajmować się poza wszelkimi uregulowaniami prawnymi porwaniami, zastraszeniami, pobiciami i całą resztą niecnych występków przeciwko wrogom władzy ludowej.
O tejże sekcji można w filmie usłyszeć: "czasami robiliśmy (...) ale takie małe świństewka, np. że niby dziewczyna w ciąży, coś się podrzucało, jakieś papiery, pieniądze ale pobicia, nie"
Kto rozstrzygnie, czy Sekcja D to kumple Smoka Wawelskiego i myszki miki, czy twór bardziej realny jak dzisiejszy upał?
Warto przy tej okazji wspomnieć o tym, iż targały pracownikami SB wątpliwości; jeden z nich przyznał, iż W konfrontacji "esbeka" z tysiącami ludzi podczas demonstracji nasuwało się pytanie: "kto ma tutaj rację?"
Wszyscy dawni funkcjonariusze krakowskiego IV Departamentu swą pracę określają jako zwyczajne zajęcie, porównywalnie do odbębnienia zmiany w fabryce. Różnica polegała na ścisłym podporządkowaniu rozkazom "z góry".
Film był ciekawie zrealizowany. Za jego główne atuty uważam przytoczone wypowiedzi funkcjonariuszy SB oraz szczątkowe wspomnienie, że w SB pracowali ludzie i "ludzie" - to już postęp w stosunku do wszelkich pozostałych tworów medialnych, gdzie "esbecy" porywają sieroty, odcinają im głowy, rytualnie spijają ich krew itp.
Prezentowane w filmie w formie zdjęć fragmenty opinii o pracownikach SB, to już według mnie gra pod publiczkę: "sumiennie wykonuje obowiązki", "dyspozycyjna", "oddana" itp - agenci z CBA mogą śmiało, żywcem przepisywać teksty z dokumentów SB do swoich osobistych wniosków, podań, opisie przebiegu służby itd. Dziś, choćby w policji używa się tych samych sformułowań.
czwartek, 7 czerwca 2007
"Nie zasłaniaj się krzyżem"
środa, 6 czerwca 2007
6 czerwca - podwójne święto
Wodolejstwo
[Bardzo aktualna gra w ramach szczytu państw G8]
- Co zostaje po bombie?
- Leeeej!