W dniach 5-10.06.2007 odbywał się w Łodzi festiwal Mediatravel. Udziałem mojej skromnej osoby stała się część sobotniego pokazu "półkowników III RP", czyli jak wskazują organizatorzy filmów, które "nie mieściły się w doktrynie "poprawności politycznej" III Rzeczypospolitej.
Z przyczyn niezależnych spędziłem tam jedynie półtorej godziny, ale dość o mnie.
Zakon, pieniądze i kasety wideo
Niezwykle intrygujący okazał się dokument traktujący o Teresie Kierocińskiej - pierwszej przełożonej zakonu Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Nie będę się rozpisywał o całej fabule, ale muszę przyznać, że miejsce, które winno w swej istocie nieść światłość, wiarę w czystej postaci spowite jest mrokiem równym bądź większym jak ten średniowieczny. Zwyczajny niemalże dokument nie może ujrzeć światła dziennego z powodu sporów między siostrami zakonnymi, a środki pieniężne od sponsorów, datków rodziny Matki Teresy na zrealizowanie filmu wciąż tkwią na koncie zakonu. Twórczyni dokumentu jak sama przyznała, do dziś spłaca długi związane z jego realizacją. Pytam: gdzie są zwierzchnicy, gdzie jest władza, czy wiarę najlepiej praktykować w zamknięciu z dala od ludzi?
SiBą SiBą, tralalalala...
Kolejny dokument, na który docelowo się udałem to „Zastraszyć księdza” Macieja Gawlikowskiego. Rzecz osnuta wokół postaci księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego. O tyle ciekawa, iż okraszona komentarzem ówczesnych funkcjonariuszy krakowskiego IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Można mnie zlinczować, ale chciałbym się skupić właśnie na ich słowach (poglądy "powszechnie obowiązujące" są bowiem doskonale znane).
Generalny wniosek nasuwa się jeden - to tzw "bezpieka" obaliła komunizm w Polsce. Jedna z funkcjonariuszek słowami: "my im przysługę robiliśmy - czyściliśmy szeregi, bo kogo my wskazywaliśmy to oni wyrzucali"" określiła pomocną hierarchom działalność wskazywania księży mających na przykład intymne stosunki z kobietami.
""A jak któryś miał dziecko, babkę, groziliśmy ujawnieniem tych faktów, więc co mu bardziej się opłacało?" komentowała główny powód współpracy kleru.
["A wystarczyło znieść celibat" - jak mi podpowiedział szwagier w trakcie emisji]
Wracając do filmu - wspomniana funkcjonariuszka mówiła także o przypadkach, kiedy sami księża zgłaszali się do współpracy z SB. Powodem takiego działania było na przykład przyspieszenie podłączenia telefonu u matki jednego z krakowskich księży.
"Dziel i rządź"
Jedną z podstawowych metod działania Służby Bezpieczeństwa była dezintegracja kleru. W oczach pracowników resortu ksiądz Isakowicz - Zaleski nie wyróżniał się szczególną postawą, nie licząc swoistej krnąbrności, którą chciano wykorzystać do skłócenia krakowskiego duchowieństwa. Dość dramatyczne materiały to Wizja lokalna aka "eksperyment" w domu księdza Zaleskiego utrwalony przez milicjantów w toku śledztwa ws. pobicia księdza. Oglądamy na nim związaną, zakneblowaną ofiarę wijącą się po podłodze - ta rekonstrukcja miała miejsce niemal chwilę po autentycznych wydarzeniach. Przyznać trzeba, że dla księdza Zaleskiego jakby nie ująć "solidny łomot psychiczny".
Ciemna strona mocy
Mroczniej zarysowuje się wizja śmierci księdza Jerzego Popiełuszki:
"Grzesiek Piotrowski był ponadprzeciętnie inteligentny, nie wierzę, że on odwalił taką fuszerę, Popiełuszko to był wypadek przy pracy" wspominała rzeczona już funkcjonariuszka.
Uchylono także rąbka tajemnicy na temat "Sekcji D", mającej ponoć zajmować się poza wszelkimi uregulowaniami prawnymi porwaniami, zastraszeniami, pobiciami i całą resztą niecnych występków przeciwko wrogom władzy ludowej.
O tejże sekcji można w filmie usłyszeć: "czasami robiliśmy (...) ale takie małe świństewka, np. że niby dziewczyna w ciąży, coś się podrzucało, jakieś papiery, pieniądze ale pobicia, nie"
Kto rozstrzygnie, czy Sekcja D to kumple Smoka Wawelskiego i myszki miki, czy twór bardziej realny jak dzisiejszy upał?
Warto przy tej okazji wspomnieć o tym, iż targały pracownikami SB wątpliwości; jeden z nich przyznał, iż W konfrontacji "esbeka" z tysiącami ludzi podczas demonstracji nasuwało się pytanie: "kto ma tutaj rację?"
Wszyscy dawni funkcjonariusze krakowskiego IV Departamentu swą pracę określają jako zwyczajne zajęcie, porównywalnie do odbębnienia zmiany w fabryce. Różnica polegała na ścisłym podporządkowaniu rozkazom "z góry".
Film był ciekawie zrealizowany. Za jego główne atuty uważam przytoczone wypowiedzi funkcjonariuszy SB oraz szczątkowe wspomnienie, że w SB pracowali ludzie i "ludzie" - to już postęp w stosunku do wszelkich pozostałych tworów medialnych, gdzie "esbecy" porywają sieroty, odcinają im głowy, rytualnie spijają ich krew itp.
Prezentowane w filmie w formie zdjęć fragmenty opinii o pracownikach SB, to już według mnie gra pod publiczkę: "sumiennie wykonuje obowiązki", "dyspozycyjna", "oddana" itp - agenci z CBA mogą śmiało, żywcem przepisywać teksty z dokumentów SB do swoich osobistych wniosków, podań, opisie przebiegu służby itd. Dziś, choćby w policji używa się tych samych sformułowań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz