niedziela, 30 września 2007

Gaz, gaz, gaz na ulicach

Gaz, gaz, gazu pełno, wił się po klatce, wdzierał do nozdrzy piekielnie słodki zapach. Drażnił się ze mną, z sąsiadami, kto będzie pierwszy - iskierka, która zdmuchnie mieszkanie, czy wąsaci strażacy ratujący wszystkich i wszystko?
Dzisiejsze zawody wygrali strażacy wespół z pogotowiem gazowym, pogotowiem ratunkowym i znudzonymi policjantami. Ocaleni mieszkańcy bloku długi czas po akcji ratunkowej nie szczędzili ratownikom serdecznych uśmiechów.
A całe to zamieszanie przez pijaną mameję, która odkręciła gaz i w pijackim śnie zastygła. Jej dotychczasowe osiągnięcia to spalenie trzech kanap, kiedy zasnęła z papierosem w ręku oraz kilku garnków. Wówczas również w porę zainterweniowali sąsiedzi.

Cała nadzieja w przemytnikach, meliniarzach i innych ciemnych typach. Wierzę bowiem, że kiedyś rozleją tak skażony alkohol, że ta nędzna, wychudzona kreatura z piętra wyżej zaśnie na dobre, nie terroryzując swoimi gazowymi zagrywkami mieszkańców szarego bloku z płyty, jakich w Polsce tysiące.
Radość z wtoczenia cielska tej łachudry do radiowozu po całym zdarzeniu prysnęła wieczorem, gdy wracając do domu szła ta glizda ludzka przede mną do swoich czterech ścian, standardowo wywołując w nich kolejną awanturę.

Współczuję sobie i Wam, którzy borykają się z podobnymi ludzkimi smrodami zatruwającymi życie Wam, Waszym rodzinom, znajomym.

Brak komentarzy: