czwartek, 16 sierpnia 2007

Defideliada

"To początek kampanii PiS" - grzmi LiD
"Jak można tak oczerniać Święto Wojska Polskiego?" - grzmi PiS
"Ile można tu stać" - grzmieli Warszawiacy (i nie tylko:) zebrani
wzdłuż Al. Ujazdowskich już o 12, czyli dwie godziny wcześniej, niż
zaplanowany początek imprezy. Starsi szukali cienia w parku
Łazienkowskim, a młodsi ów cień znajdowali wdrapując się na korony drzew wzdłuż ulicy.

Jeszcze 14 lipca na antenie TVP 3 były MON Jerzy Szmajdziński dziękował obecnemu - ministrowi Szczygle za hołd w postaci owej parady dla rządów SLD. Oto Pan poseł Sz. radośnie przypomniał, iż prezentowane tam "najnowocześniejsze sprzęty" polskiej armii - F-16, samochody Humvee, KTO Rosomak to jego zasługa. Na jego miejscu byłbym ostrożniejszy w firmowaniu owych wynalazków własnym nazwiskiem, ale...

Wszyscy byliśmy świadkami, że w/w sprzęty prezentują się wprost cudnie. Potrafią doskonale stać w miejscu, i wyśmienicie toczą się przed stołeczną publicznością. Gwóźdź tkwi w tym, jak sobie radzą z ludnością tubylczą Iraku i Afganistanu. W Polsce za pancerz wystarczyłyby pierzaste poduszki zdolne odepchnąć kwiaty rzucane przez natchniony naród miłujący własnych wojów. W rzeczywistości wiele pancerzy naszego parku maszynowego najskuteczniej chroni przed... deszczem.

Widzieliśmy wielkie kolosy, udało się zebrać aż 3 sztuki samolotów F-16, ale nie wszystko było tak doskonale widoczne. Gruby (jak na tamten upał) mundur z powodzeniem można zamienić na jego lżejszy odpowiednik z tkaniny rip-stop. Może nie padłby wtedy kichawą w asfalt jeden z żołnierzy na uroczystości. Kombinezon nomexowy zamiast czarnej fufajki czołgistów. Kamizelka z systemem taśm 25 mm zamiast nieudanej, przestarzałej już kopii amerykańskiej kamizelki ITLBV. Co więc pokazano w Warszawie?
"Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma" głosi ludowe porzekadło. Skąd się wzięła na uroczytsości jedna sztuka tzw. "wuzety"? A no stąd, że wystarczy zapytać, ile mamy ich w Polsce, a podczas mojej (krótkiej, ale zawsze) służby widzieliśmy je tylko na slajdach.

Mały człowiek, wielka defilada

Faktycznie, gdybyśmy stanęli w szranki z Islandią - jest się czym pochwalić. Jednakże pokaz w Warszawie był dumny i smutny zarazem. Nawet hymn państwowy spłynął po otaczających mnie widzach jak po [hmm] kaczce. Ot przypomniały się dziecinne harce, o których wspominałem wcześniej, z tym że ołowiane żołnierzyki dwaj bracia zamienili na stalowe bestie.

Żołnierze wyblużnili się składając po wszystkim sforsowane przez widzów barierki, rozeszliśmy się do domów, zostawiliśmy syf dookoła i świat stał się lepszy. Znowu sukces?











Oby decydenci w sprawach wojska nie zabrnęli w ślepą uliczkę
Photo: brat Kasi

Brak komentarzy: