Odpoczęliście? Jeśli tak to kiedy - w trakcie, czy dopiero po świętach?
Ciekawe komentarze dotyczące właśnie okresu 24 - 26 grudnia można było usłyszeć środę wieczorem na antenie radiowej Dwójki. Było między innymi o tym, że to już nie wigilia jest czasem oczekiwania na właściwe dni świąt, bo owe wyczekiwanie dotyczy już samej wigilii.
Ile przekleństw, bluźnierstw, nerwów przetoczyło się w cieniu choinki w Waszych rodzinach? Sam w pewnym momencie radowałem się, że w końcu opuszczam pachnące ciastem cztery ściany i z nadzieją wypoczynku udałem się do pracy.
Nieokrzesane obżarstwo to już pewien smutny standard, ale zaniepokoił mnie fakt, że kilkoro moich znajomych, wierzących i praktykujących katolików ma zwyczajnie dość takich świąt.
A czym karmią nas media w tym czasie: jakie prezenty kupować, złodziejskie kredyty na święta, jak schudnąć po świętach, czyli wszystko to, co tłem winno być dla wspólnego czytania Biblii, czy choćby śpiewania (więcej niż jednej zwrotki) kolęd. Przy tej okazji konkurs: widzieliście kiedyś Yeti? A słyszeliście historię, by bezdomny spędził wigilię u pierwszej, losowo wybranej rodziny?
Aspekt historyczny (choć sięgający niedaleko) pojawił się jedynie w kolejce do piekarni, 24 grudnia, poniedziałek, godzina 5.55: "Widzisz synku, tak to było za komuny" rzekł tata po moim powrocie z zakupami i wylaniu "kolejkowych" żali. Wyjątkowo w czasie, kiedy historia cywilizacji chrześcijańskiej jest dla ich członków tak ważna, stanowi ich źródło - ludzie spłycają ją do święcących prezentów i zielonego drzewka.
Dobranoc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz